Witaj w naszej cyfrowej Poczytalni
 

Beastars, czyli czwarta recenzja z cyklu „Książki, które można schować do plecaka”

Jak dobrze zostało to podsumowane przez marketingowców z tyłu okładki, „Beastars” to historia o zwierzętach i ludzkich dramatach. Manga autorstwa Paru Igataki zabiera czytelników w podróż do zawiłego świata humanoidalnych zwierząt, które pomimo rozwiniętej kultury wysokiej i popularnej, szkolnictwa oraz mody nie mogą pozbyć się swoich drapieżnych instynktów.

Pomiędzy zwierzętami łowczymi, a roślinożernymi rozciągnięta jest cienka nić tolerancji, jednakże z każdym kolejnym aktem predacji (termin z mangi, odpowiednik kanibalizmu), pojawia się na niej coraz więcej pęknięć, które tylko dobra wola może naprawić i przekuć w międzygatunkową przyjaźń, a może nawet miłość. Co łączy „Beastars” z cyklem wakacyjnym? Wycieczki do zoo oraz pierwsza rocznica przeczytania przeze mnie jedenastej części, druga rocznica wypuszczenia drugiego sezonu adaptacji anime na Netflixie oraz pojawienie się na półkach naszej biblioteki części dwunastej i trzynastej. Przy okazji to mój cykl, a ja lubię tę historyjkę.

Jedną z zalet mangi jest rozbudowany świat przedstawiony. Miejsce akcji nie jest galaktycznych rozmiarów – historia zamyka się w jednym mieście, jednak jest ona bardzo rozbudowana. Na kartach mangi autorka opowiada o dietach mieszkańców, ich stylu ubierania i o tym jak ogon mieści się w spodniach, ulubione zabawy poszczególnych gatunków, preferowane kosmetyki oraz… rozmiary i ceny prezerwatyw (to dobry moment aby wspomnieć, że jest to historia dla starszych czytelników). Jednak nie jest to świat tylko szczęśliwości. Na kartach komiksu poruszony zostaje również temat morderstw, seksu, gwałtu, handlu „żywym towarem” i klubów nocnych). Zwierzęce społeczeństwo Beastarsów obarczone jest wieloma stereotypami i uprzedzeniami. Roślinożercy boją się mięsożerców, mięsożercy boją się o roślinożerców. Wszystkie gatunki próbują ze sobą koegzystować, ale jest to trudne. Słonie muszą uważać, aby nie zdeptać chomików, drapieżnik musi ukrywać swoją siłę podczas zabaw, aby nie zranić swoich słabszych kolegów.

Ja traktuję „Beastars” jako historię o społeczeństwach i kulturach. Jednak innym, wcale nie gorszym, sposobem czytania jest skupianie się na poszczególnych postaciach tej mangi. Od protagonisty Legoshiego nieśmiałego wilka szarego beznadziejnie zakochanego w białej kruchej króliczce Haru, którą prawie pożarł, przez Louisa – jelenia szlachetnego, próbującego utrzymać swoją szlachecką postawę zawsze i wszędzie – aż po postacie poboczne i epizodyczne. Wszystkie są dynamiczne, każda z nich zmienia się w czasie akcji poszczególnych tomów. Jednak wybierając swoich ulubieńców można trafić w ślepy zaułek. Autorka wprowadza drugoplanowe postacie epizodyczne, mistrzów czwartego planu (tuż za tłem). Bohaterom i bohaterkom zdarza się „zniknąć” z kart historii i pojawić się dopiero kiedy będą potrzebne. Jaskrawym przykładem niech będzie wilczyca szara Juno. Debiutuje ona w czwartym tomie i utrzymuje się aż do tomu ósmego, po którym znika na następne cztery części i powraca w tomie dwunastym, kiedy autorka znowu jej potrzebuje, a potem się rozpływa. Taki jest los większości postaci pobocznych.

Szata graficzna utrzymana jest na wysokim poziomie. Szkice są szczegółowe, często pokazują detale twarzy czy scenografii i są we wszystkich odcieniach czarnego z jaskrawo wybijającymi się na ich tle plamami szarego. Krytyczny jestem wyłącznie w stosunku do tomu pierwszego. Jest on nieczytelny. W początkowych częściach mangi ilustracje są niedbałe, widać to szczególnie po pysku głównego bohatera. Sprawia to, że zaczynając przygodę z mangą, trudno jest zrozumieć, co jest dokładnie na obrazkach przedstawione. Jednak im bardziej zagłębiamy się w historię i przechodzimy do następnych części, tym styl staje się czytelniejszy, tak jak nasze zrozumienie świata przedstawionego.

Zachwytometr recenzenta: Wielki przyjazny, puszysty biały wilk (da się pogłaskać)/Wielki smok (są super), ale bez groty i z bólem gardła (nie może ryczeć).

Procentowo: 90% (10% odejmuje za znikające postaci i dwie sceny, o których nie wspomnę ze względu na spoilery)

PS. Nadużywając moich wolontaryjnych recenzenckich mocy serdecznie dziękuję kanałowi YouTube „Kamui Miracle”, za jego szczegółowe analizy poszczególnych bohaterów „Beastars”, które spotęgowały moją miłość do tej mangi. Gorąco polecam go wszystkim tym, którzy przeczytali już całą serię.

(link do jego kanału: https://www.youtube.com/@KamuiMiracle)

Przy okazji tej recenzji można też wspomnieć o serialowej adaptacji Netflixa. Jest ona animowanym przeniesieniem niemalże jeden do jednego ilustracji z kart mangi (różni się jednak styl graficzny, dodano kolory), jednak skraca lub usuwa niektóre wątki. Zaciekawionym serią polecam objrzenie najpierw anime, przeczytanie mangi wszystkich dwudziestudwóch części (pierwszych czternaście tomów znajduje się w naszej bibliotece) oraz obejrzenie interpretacji Kamui miracle (link powyżej) i ponowną lekturę.

Share Post
Brak komentarzy

Sorry, the comment form is closed at this time.