Witaj w naszej cyfrowej Poczytalni
 

Grand Prix, czyli druga recenzja z cyklu „Książki, które można schować do plecaka”

Grand Prix to Komiks wypchany historią po brzegi. Jest jej tak wiele, że aż zabrakło jej dla bohaterów.

Co robi komiks o samochodowych rajdach i nazistach w serii o książkach wakacyjnych? Otóż na wakacje niektórzy jadą samochodem i czas wakacji mija szybko, jakby się ścigał. Lepszego powodu nie znajdę.

Grand Prix (zbiór trzech komiksów „Odrodzenie”, „Rosemeyer!”, „Pożegnanie”) autorstwa Marvano (pseudonim artystyczny Marka van Oppena) jest dziełem dokumentalnym poświęconym historii „Srebrnych strzał” (słynnych przedwojennych samochodów rajdowych Mercedesa), ich kierowcom, rajdom, w których brali udział, i nazizmowi. Dokument jest to dość specyficzny, bo niepozbawiony fikcji i postaci, które nigdy nie istniały, ale moim zdaniem czyni go to oryginalnym i przybliża do produkcji Netflixa, a te są uważane przez krytyków za „dobre”. Jak mówi sam autor, opisuje on „Prawdziwą historię, która nigdy się nie wydarzyła”. Klasyfikowanie tego komiksu jako powieść historyczną zrobiłoby mu moim zdaniem krzywdę. Akcja często przeskakuje pomiędzy postaciami, co powoduje namnożenie wątków i mętlik w głowie czytelnika, próbującego przyswoić za dużo niepowiązanych ze sobą informacji naraz.

Jeśli chodzi o wydarzenia historyczne Marvano przedstawia je wiernie. Sposób, w jaki Hitler doszedł do władzy oraz działanie machiny nazizmu są przedstawione bezbłędnie i szczegółowo. Do komiksu można też podejść z zerową znajomością historii XX w. Wszystkie wydarzenia, konteksty, stopnie wojskowe Wehrmachtu, SA i SS są opisane na marginesach razem z makaronizmami, których, moim zdaniem, jest za dużo. Margines już pęka w szwach od informacji, zbędne tłumaczenia tylko go zapychają. Pokazana jest też propaganda Trzeciej Rzeszy i wpływ wszędobylskich cenzorów, ministrów i tajnych policjantów na życie obywateli. Widać, że autor sięgał źródeł, a to czego nie mógł wyczytać, wymyślił.

Fikcja i wszystko to co wydarzyło się w wyobraźni autora, a nie na kartach podręczników, jest najsłabszą częścią komiksu. Zaryzykuję stwierdzenie, że „Grand prix” nie ma głównego bohatera, ponieważ teoretycznie pierwszoplanowa postać Liese Toliver, jest tak samo znacząca, jak postacie drugoplanowe. Co do rajdów to poznajemy tylko ich wyniki, bardzo mało uwagi jest poświęcone temu, co dzieje się pomiędzy startem a metą. Nawet jeśli jest to spowodowane brakiem źródeł (wtedy telewizja nie była rozwinięta w stopniu pozwalającym na nadawanie wyścigów na żywo), to autor mógłby dla nas, czytelników, zmyślić wyścig. W historii o rajdach jest ich podejrzanie brak.

Co do oprawy graficznej, nie jest arcydziełem, nie cechuje jej też żaden unikalny styl. Nie jest też brzydka. Jedyny przymiotnik jakim mogę ją opisać to „komiksowa”.

Komiks ten można polecić każdemu, kto chciałby głębiej poznać XX w., jego ludzi i bohaterów. Jednakże ci, którzy fikcję kochają lub nienawidzą, będą zawiedzeni. Czytać jak dokument, przymykać oczy na kłamstwa… Jak powiedział Napoleon: „Historia to uzgodniony zestaw kłamstw”.

Zachwytometr recenzenta 80% – głównie podziw dla wiedzy historycznej autora. Bez tego 60%. Życie pisze najlepsze scenariusze, ten napisany przez Marvano jest tylko ok.

Share Post
Brak komentarzy

Sorry, the comment form is closed at this time.